niedziela, 28 października 2012
Leśny Dwór zaprasza wszystkich do wzięcia udział w konkursie halloweenowym, w którym główną nagrodą jest zmiana koloru nicka na okres dwóch tygodni, oraz reklama wybranego tekstu w nagłówku forum, przez tydzień.
Tematem konkursu jest oczywiście halloween, gatunek dowolny, jednak teksty nie powinny mieć więcej niż pięć stron A4. Mile widziana proza - miniatury lub opowiadania.
Prace proszę wysyłać do Królowych Dworu do 31 października, do godziny 23:59
Z wszelkimi pytaniami czy wątpliwościami, proszę zaglądnąć TUTAJ.
wtorek, 23 października 2012
Miss Jesieni wybrana! Zwycięzcom serdecznie gratulujemy!
Miejsce pierwsze - NathalieRoss
SAVANNAH TANITH
Z punktu widzenia głównej bohaterki
Nazywam się Savannah Tanith i jestem ekskluzywną prostytutką.
Och, kogo ja oszukuję? Jestem zwykłą dziwką, tylko ludzie płacą za mnie większe sumy niż za dziewczyny wzięte z ulicy. Dlaczego tak jest? Gdyż trafiłam do swojego burdelu przez tak zwane „kontakty”. Nie, żebym sama ich szukała, ale gdy już one mnie znalazły, nie miałam zbytniego wyboru.
Tak minęło czternaście lat. Żyłam, nie mogąc decydować nawet o najprostszych rzeczach jak np. o tym, co będę jadła na śniadanie i czy w ogóle chcę je spożyć. Koszmar skończył się kilkanaście dni temu, gdy dostałam kolejne zlecenie. Nowy klient nie był tak rygorystyczny jak wcześniejsi – zarówno pod względem jedzenia, jak i wieloma innymi rzeczami, w sumie należał do ludzi wyjątkowo tolerancyjnych. Pozwolił mi szykować posiłki ze wszystkiego, co akurat znalazło się w kuchni. I czułam się z tym błogo, chociaż niezbyt naturalnie. Do dziś.
Dzisiaj sir zaprosił mnie na wystawną kolację w towarzystwie jego przyjaciół, czyli grupy ludzi na kształt śmietanki towarzyskiej. Wszyscy przyprowadzali partnerki, więc on poczuł się obowiązku też sobie jakąś znaleźć. Niestety, jego byłe dziewczyny nie chciały mieć z nim do czynienia, a narzeczona wciąż nie wróciła do domu, więc zostałam mu tylko ja. Z tego powodu stałam teraz przed lustrem, próbując ułożyć swoje niesforne ciemnobrązowe włosy. Na szczęście postanowiły dzisiaj ze mną współdziałać i zamiast rozdzielić się na mniej i bardziej skręcone, co miały w zwyczaju, w całości delikatnie falowały, spływając po moich plecach.
Przystąpiłam do kolejnego kroku – zrobienia makijażu. Od lat miałam swój mały rytuał i sprawdzone kosmetyki, jednak zmieniłam je na dzisiejszy wieczór, by nikt nie skojarzył Savannah-prostytutki z Savannah-partnerką dżentelmena na wytwornym balu. Jaśniejszy podkład, grubsze kreski na powiekach, jasnoczerwona konturówka do ust, permanentny błyszczyk i byłam gotowa. Normalnie musiałabym jeszcze użyć tuszu, ale rzęsy miałam wystarczająco ciemne i długie. Podobno odziedziczyłam je po mamie, ale nie pamiętałam jej twarzy. Ani ojca. Ani siostry – o niej wiedziałam tylko tyle, że była ode mnie młodsza, ale nie miałam pojęcia o ile. Minuty, miesiące, lata? Niewiedza o tak prostych rzeczach często mi dokuczała, nieraz odbierając sen.
W końcu odstąpiłam od lustra w łazience i skierowałam swoje kroki do pokoju. Na łóżku leżała zawinięta w folię gustowna mała czarna. Klient zamówił ją jako szytą na miarę, ale jeszcze nie miałam okazji zrobić przymiarki. Rozpakowałam ją więc i ostrożnie wsunęłam przez głowę, po czym sięgnęłam do suwaka na plecach, który okazał się być częściowo poza zasięgiem moich rąk. Prosty fason, który początkowo średnio mi się podobał, podkreślał kształt wyćwiczonych bioder i zgrabnej talii – w myślach dziękowałam szefowi za zajęcia na siłowni z tak dobrym trenerem, naprawdę czynił cuda. Moje cztery półkule prezentowały się równie dobrze w ubraniu, jak i bez niego, chociaż gdy po raz pierwszy Mistrz zwrócił na nie uwagę, były wyraźnie wychudzone i nienadające się do pokazania jakiemukolwiek mężczyźnie. Teraz miały tej uwagi aż nadto, ale, jak to mówią, wóz albo przewóz – trudno jest takie rzeczy wypośrodkować.
Zanim w końcu podeszłam do drzwi, by założyć ośmiocentymetrowe szpilki, otworzyłam małe puzderko i wyjęłam kupioną przez klienta parę długich srebrnych kolczyków. Wyglądały trochę jak nitki makaronu, bowiem swobodnie, chociaż w linii pionowej, opadały z uszu do ramion, delikatnie kołysząc się przy każdym moim ruchu i podkreślając rozpuszczone pofalowane włosy.
Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i skierowałam swoje kroki do wyjścia. Tam założyłam szpilki i poprawiłam sukienkę, gdy rozległo się pukanie do pokoju. Z delikatnym uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi, spoglądając na klienta pytającym wzrokiem.
Z punktu widzenia klienta
- I jak, sir? Może być? – zapytała dziewczyna, obracając się w drzwiach.
Gdy otworzyła je zaraz po moim pukaniu, niemal oniemiałem z wrażenia. Przyjaciel miał rację, twierdząc, że w zwykłej czarnej sukience będzie jej najlepiej. Gdy robiła obrót wokół swojej osi, dyskretnie zerknąłem na jej nogi. Materiał opinał się na kształtnych biodrach i, dzięki zakończeniu w połowie uda, odsłaniał szczupłe i zgrabne nogi. Przez chwilę zapragnąłem przesunąć dłonią po jej kostce, ale w porę zorientowałem się, że wyczekująco na mnie patrzy. W tym makijażu jej ciemnozielone oczy nabrały niewidzianego dotąd przeze mnie blasku. A może po prostu cieszyła się perspektywą takiego wieczoru… albo też spędzenia go ze mną?
Nie, co ty pleciesz, idioto. Idź się leczyć. To dziwka. Takie nie lecą na facetów, ale z nimi i to do łóżka.
Odchrząknąłem delikatnie.
- Elegancko. Dziękuję, że się postarałaś. Możemy iść? – spytałem, wyciągając rękę w jej stronę.
Dziewczyna podała mi dłoń, przestąpiła próg i zamknęła delikatnie drzwi, po czym ruszyła wraz ze mną po schodach. Lubiłem czuć jej miękką skórę pod palcami, chociaż wyjątkowo rzadko miałem okazję dotykać jej dłoni. Korzystając z okazji, pozwoliłem kciukowi delikatnie pocierać skórę jednej z nich.
Niespodziewanie natrafiłem na zgrubienie po wewnętrznej stronie. Zatrzymałem dziewczynę w połowie schodów i uniosłem jej rękę, by móc się lepiej przyjrzeć. Blizna i to po dość głębokiej ranie. Miała dopiero kilka tygodni.
- Skąd to masz? – zapytałem, mając nadzieję, że nie słychać w moim głosie zaniepokojenia.
Odpowiedziała mi speszona, spuszczając wzrok na ziemię.
- Nie pamiętam genezy każdej blizny na moim ciele, sir.
- Każdej? – Spojrzałem na nią badawczo. Zarumieniła się. Lubiłem patrzeć, jak jej twarz nabiera koloru, ale zdecydowanie nie wtedy, gdy powodem rumieńców były złe wspomnienia. – Masz na myśli, że jest ich więcej?
- Nie wolno mi o tym mówić, [i]sir[/i]. Proszę, pomiń ten temat.
Nie chciałem ustąpić tak łatwo i nacisnąłem delikatnie na niepokojące zgrubienie. Dziewczyna jęknęła cicho.
- Boli?
Przytaknęła.
- Wybacz. Ale któregoś dnia będziesz mi to musiała wyjaśnić – dodałem, łapiąc ją w pasie i prowadząc do drzwi. – I na czas balu skończ z mówieniem do mnie sir. W domu też wolałbym to ominąć, ale jeśli naprawdę nie potrafisz… - Westchnąłem, delikatnie kręcąc głową.
- Któregoś dnia – szepnęła cicho po dłuższej chwili, myśląc pewnie, że nie usłyszę. Ale było inaczej.
Wiedziałem, że ma mnóstwo tajemnic i złych wspomnień, a także, jak właśnie przyszło mi sobie uświadomić, nieciekawych pamiątek po swoich poprzednich klientach. Co jej robili? Nie miałem pojęcia. Wiedziałem jedynie, że była niesamowicie silną dziewczyną. Spędzić część dzieciństwa i tym samym przez czternaście lat dorastać w burdelu musiało zmienić jej myślenie o różnych sprawach oraz pogląd na życie. Słyszałem już, że próbowała sobie je odebrać, ale po jednej nieudanej próbie i jej konsekwencjach nigdy więcej nie odważyła się podjąć takiego ryzyka. Ponoć wtedy straciła wiele wiary w siebie – nie w swój wygląd, umiejętność tańca na rurze czy całonocnego uprawiania seksu, ale w to, że komukolwiek na niej zależy i że kiedyś uda jej się wydostać z burdelowego piekła. Mimo to nieraz byłem adresatem jej kąśliwych uwag – najwyraźniej dzięki ciętemu językowi pozbywała się części siedzącej w niej frustracji. A co gorsza, lubiłem to.
I lubiłem ją.
Dziwkę.
Ekskluzywną prostytutkę Savannah Tanith o pięknych, ciemnobrązowych włosach sięgających połowy pleców, zmysłowych ustach, piersiach idealnie mieszczących się w moich dłoniach, zgrabnych biodrach i onieśmielającym spojrzeniu ciemnozielonych oczu ze złotozieloną otoczką źrenicy.
Miejsce drugie - Venhir
Promienie zachodzącego słońca oświetlały jej młodą, gładką twarz. Wpatrywała się w horyzont swymi szmaragdowymi oczyma. Niejeden już zatopił się w nich, zachwycony niezwykłą głębią i intensywnością koloru. To właśnie one, swym pięknem, odciągały wzrok od nieidealnej figury. Wyrzeźbione — przez lata wymagającej tego pracy — mięśnie nie prezentowały się zgodnie z życzeniami Elizabeth. Dlatego starała się ubierać tak, aby chociaż częściowo je zakryć. Każda okazja była dobra, aby włożyć ukochane przez nią sukienki o długich rękawach. Nieważne czy to imieniny, spotkanie z przyjaciółmi czy zwykły spacer z rodziną. Z każdym dniem coraz bardziej nienawidziła swojej roboczej koszulki i sportowych spodni. Jeszcze gorzej czuła się na oficjalnych spotkaniach w eleganckim stroju. Zawsze obiecywała sobie, że to już ostatni raz kiedy ma na sobie coś takiego — daremnie. Toteż tym chętniej zakładała na siebie zwyczajne ubranie, podczas tych rzadkich okazji gdy akurat nie musiała pracować.
Swoją dużą ręką bawiła się nerwowo falbankami sukni, którą miała dzisiaj na sobie. Nie była to jakaś wymyślna sukienka, sięgała kolan i prawie całkowicie zakrywała dekolt. Utrzymana w różnych odcieniach granatu prezentowała się pięknie, a Elizabeth ją uwielbiała.
Kobieta poruszała co chwila swoimi umięśnionymi nogami w czarnych obcasach. Wiatr wzmógł się i targał jej długimi, rudymi włosami, ale kobieta nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Stała na nadbrzeżu i wpatrywała się w dal. Gdyby ktoś teraz zobaczył ją, oświetloną promieniami słońca, pomyślałby, że to anioł. Nie zwróciłby uwagi na wiele niedoskonałości. Dostrzegłby wąskie biodra oraz małe, ale kształtne piersi poruszające się miarowo pod materiałem sukienki. Jednak większość swojej uwagi skupiłby na twarzy. Spostrzegłby niewielki, zaokrąglony nosek i wąskie, delikatne muśnięte czerwoną szminką usta. Ujrzałby lekko wysuniętą brodę, drobne uszy ze srebrnym kolczykami w kształcie motyli i zarumienione policzki. Wstrzymałby oddech nad częściowo zakrytymi przez zabłąkane kosmyki falowanych włosów oczyma. Jednak nikt się nie zatrzymał by chociaż przez chwilę na nią popatrzeć. Który to już dzień stała na nadbrzeżu i czekała? Tylko na co? Na to, że życie porwie ją i pozwoli po prostu płynąć na pienistej fali?
Miejsce trzecie - InfernalTear
Oczami poddanych:
Leria to wysoka, młoda kobieta o długich, gęstych włosach w kolorze smoły. Śniada karnacja uwydatnia jej duże, fiołkowe oczy w kształcie migdałów z wachlarzem rzęs. Twarz ma szczupłą z lekko widocznymi kośćmi policzkowymi i pełnymi, jednak nie za dużymi ustami.
Ciało również szczupłe z wyraźnymi krągłościami, najbardziej widocznymi w okolicach talii i bioder. Zwykle odziana w długie, wyszukane suknie z gorsetem, idealnie podkreślające jej smukłą figurę. Mimo to najlepiej czuje się w spodniach i wysokich, sznurowanych butach, mknąc na swym koniu przez trawy. Włosy, gdy nie są ułożone przez służącą, wiją się swobodnie na wietrze, opadając ku biodrom. Makijaż składa się z czarnej kreski na górnej powiece i odrobiny węglowego tuszu do rzęs, okazyjnie również bordowa szminka. Jedynym znakiem rozpoznawczym jest wisiorek z dużym ametystem w srebrze i promienny uśmiech.
Oczami mężczyzny:
„Stała zanurzona do połowy bioder, a spienione fale obijały się o jej plecy. Podniosła w górę szczupłe ręce, z gracją odgarniając włosy z ramion, a następnie potrząsnęła głową, zrzucając błyszczące kropelki, które niczym małe diamenty, opadły do rzeki. Była piękna, niczym najpiękniejsza z nimf, a latające wokół niej świetliki, sprawiały, że wyglądała jak z bajki. Po chwili odwróciła się przodem, a srebrne światło księżyców spływało po jej nagich, jędrnych piersiach i płaskim brzuchu. Ostatni raz spłukała się wodą, po czym wyszła na brzeg, po drugiej stronie jeziora.”
Subskrybuj:
Posty (Atom)